Muszę przyznać, że nie jestem zbytnim fantem wszelkiego rodzaju kwiatków w domu. A w szczególności kaktusów.
To cholerstwo jest wrogo nastawione do ludzi! nie wierzysz? to dotknij!
Kiedyś gdzieś przeczytałem, że paprotki pochłaniają promieniowanie z monitora, jakoś tak... Więc zapragnąłem posiadać takiego sprzymierzeńca w walce z monitorem!
O moich "marzeniach" wspomniałem koleżankom przed urodzinami, a te oczywiście szybko sprawiły mi prezenty. Oczywiście dwie małe paprotki.
Pierwsza nie przeżyła kilku dni po urodzinach...ponieważ piła z nami i to ostro...
A druga? Pięknie rosła aż do momentu kiedy była duża i już nie była fajna...
Podlewana kilka razy w tygodniu urosła na prawdziwego potwora.
Już była większa od monitora, czyli jej pierwotnego wroga. Więc postanowiłem się jej pozbyć i wylądowała w salonie.
Jednak na klatce schodowej u mnie w domu pojawił się kaktus...
Ahh ile ja razy "złorzeczyłem" na kaktusa, kiedy w spodenkach zbliżyłem chociaż kolano do niego, nadziewając się na jego kolce.
Więc wpadłem na pomysł, że trzeba się z nim pogodzić i potraktować jak swojego!
Pełen miłości do kaktusa, maszerując to w górę to w dół po klatce schodowej, podlewałem go herbatą. Mój nowy sprzymierzeniec, nie wytrzymał mej troski i chęci dzielenia się z kim nektarem....
Umarł na szczęście szybko, a moje rany nareszcie się zabliźniły!
To cholerstwo jest wrogo nastawione do ludzi! nie wierzysz? to dotknij!
Kiedyś gdzieś przeczytałem, że paprotki pochłaniają promieniowanie z monitora, jakoś tak... Więc zapragnąłem posiadać takiego sprzymierzeńca w walce z monitorem!
O moich "marzeniach" wspomniałem koleżankom przed urodzinami, a te oczywiście szybko sprawiły mi prezenty. Oczywiście dwie małe paprotki.
Pierwsza nie przeżyła kilku dni po urodzinach...ponieważ piła z nami i to ostro...
A druga? Pięknie rosła aż do momentu kiedy była duża i już nie była fajna...
Podlewana kilka razy w tygodniu urosła na prawdziwego potwora.
Już była większa od monitora, czyli jej pierwotnego wroga. Więc postanowiłem się jej pozbyć i wylądowała w salonie.
Jednak na klatce schodowej u mnie w domu pojawił się kaktus...
Ahh ile ja razy "złorzeczyłem" na kaktusa, kiedy w spodenkach zbliżyłem chociaż kolano do niego, nadziewając się na jego kolce.
Więc wpadłem na pomysł, że trzeba się z nim pogodzić i potraktować jak swojego!
Pełen miłości do kaktusa, maszerując to w górę to w dół po klatce schodowej, podlewałem go herbatą. Mój nowy sprzymierzeniec, nie wytrzymał mej troski i chęci dzielenia się z kim nektarem....
Umarł na szczęście szybko, a moje rany nareszcie się zabliźniły!
Komentarze
Prześlij komentarz