Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Rowerem w bieszczady

Silny nacisk na pedały, coraz więcej metrów za mną... górka, za górką, długie podjazdy. Pot nie jest problemem, to konieczność.. leje się z czoła, leje się wszędzie. Ból pojawia się na końcu, przecież jest mi znany. Nie można się bez niego obejść. Ał! i sen się skończył. Ledwo otwieram ślepia i co widzę? cholerna muchę. Skurwysyn, siedzi mi na nodze i wydziwia ze swym odwłokiem, dziwne rzeczy. Kto by pomyślał, że ona będzie tak bardzo wkurwiająca. Przecież to tylko jebana mucha. Nic nadzwyczajnego, ale nie... wkurwia bardziej niż komar, bo ten słabo ucieka. A mucha? nie, to prawdziwy skurwiel, nawet jak ucieknie to i tak usiądze. No i tak się obudziłem.

Zbyta czerń

A gdy nadszedł czas, zabrałem sztandar snów, Wyniosłem go w ciemność Tam, ponad śmierci głów... Utonęliśmy w bliskości zamętu Czy widzieliśmy go, tu? Pójdziemy za nim, plażą snów. Kolejny raz, w jego sen, znów. Oddani w czarny wiatr, Kiedy czuję tęp powietrza, ten przemierza mnie... Już czas nie zabierze Cię.