Jak wielu wie, albo niewielu sądzi... jestem dość zwykłym człowiekiem wybijającym się na niezwykłość. W jaki celu? pewnie dowartościowania sie. Cholera wie co we mnie siedzi. Jednak nie dziś o tym...
Ale o przyjaciółkach, przyjaciołach pojawiającym się gdy ich partner odchodzi. Kurwa jak ja tego nie lubię. Olewałaś mnie jak z kimś byłaś i teraz nagle sądzisz, że zainteresuje się tobą, bo znów jesteś sama i potrzebujesz wsparcia. Bo on/ona odeszła?
Wiele osób tak sądziło, sądziło, bo się ostro zdziwiły gdy ukochany Krók nie był zainteresowany wznowieniem gorliwej znajomości. Niestety ja swój czas od niedawna szanuję i pokazuję chytrusom środkowego palca. Gdy w amoku zakochania mieli mnie w dupie. Gdzie w głowie wtedy przyjaźnie???! nie ma kurwa... wtedy miłość rozpływa się w nich jak sok w beczce. A gdy sok traci wartość i zmniejsza się jego ilość wtedy powracają stare przyjaźnie, ale nie u mnie! ja stronię od tego. Nie kiedyś ale dziś. Zwyczajnie nie pokazuje zainteresowania. Zwyczajnie olewam, koniec końców jestem egoistą i muszę trzymać się tego co mnie stanowi. Precz z przyjaźnią na zawołanie!
Wiele osób tego nie potrafi pojąć więc postanawiają walczyć a ja to olewam tłumacząc się na każdy możliwy spokój, że mam coś do roboty. I zostawiam ofiarę nieszczęśliwej miłości samą. Męcz się, może nauczysz się, że partner odejdzie zawsze ale nie przyjaciel.
Po co ja pisze i przyjacielu... jak ja żadnego nie mam :D Czytelnicy nie dajcie sie dymać w imię przypomnienia sobie o was, jak komuś odejdzie miłość. Jesteście jak rower do wypożyczenia aż dotąd aż się nie znajdzie nowa fura... czyli nowa miłość waszego pseudo przyjaciela.
Komentarze
Prześlij komentarz