Sandał czy mogę tak mogę nazywać prawie rozebraną kobietę?
Jadę, upał lejący się z nieba sprawiał, że musiałem wolniej się poruszać by nie
przegrzać organizmu(zwolniłem ). Chwila na przestanku i znów jesteśmy w rydwanie... Na dzień-dobry już zwróciłem uwagę złemu kierowcy, że wisi mi 10 gr, za wczoraj i za dziś, że nie wydał mi reszty. Ten honorowo mi zwrócił majątek a ja z szyderczą miną poszedłem szukać miejsca na tyle.
Usiadałem sobie obok mojej dobrej znajomej. W dawnej mojej robocie, która podjąłem ze względu na dobrą płatność. Spotkałem ową znajomą, która okazała się być "dupą" szefa. A szef już miał swoją dupę, ale domową zwaną żoną. Wcale mu nie przeszkadzał związek z 10 lat młodszą jurną kobietą. Kuszącą pokaźną piersią i jasnym włosem. Ahh brać i... nie umierać. No może z miłosnego amoku. Pomyślałem, że to mądry człowiek! mieć żonę w domu i kochankę w robocie. Kto bardziej cierpi? kochanka, że gra druga rolę? czy może żona, która musi dzielić się zdobyczą? Nie wiem. Ale główny intrygant nie zdawał sie tym wcale przejmować. A czemu mu się dziwić? żona jak stary wytarty but, nie daje już oku przyjemności jak nowy sandał. Sandał, bo tak odkryta chodziła w robocie.
Niby powinienem zbesztać tego sandała, że się puszcza! Ale nie, bo co mi tam? niech się puszcza... to jej droga do kariery,
Komentarze
Prześlij komentarz