Byłem ostatnio na czekoladzie, nie pytajcie z kim... no oczywiście, że z kobietą. Zamówiłem ciasteczko i czekoladę... obsługa szybka, gwałtownie podane ciasteczko, bo przecież, Pan wielki czekać, nie może... i jemy, a tu przysiadły się niedaleko lingwistki... wpierw rozmowa, była trywialna... zajęcia, związki, generalnie pierdolenie smutków i oczywistości. Typu, że zajęcia są... że są ludzie, że coś komuś zadaje do odrobienia i takie smutki, no smutki, ponieważ... przecież o tym nie ma sensu nawet wspominać. Uhh je języki bolały, a mnie małżowina! Kurczę, przecież ja nie dam rady... płakałem w duchu pochłaniając ciasteczko i nagle w me uszka, drobne takie piękne... wykradł się wrogi język... francuski... Panie przeszły na wyższy stopień! mocno myśląc o czym jest rozmowa, wiedziałem, że te języki mocno atakują zawiłe tematy... no, nareszcie... skończyły się dwa tęgie zdania z podręcznika.... koszmar się skończył, Panie postanowiły się nie uczyć - dziękuję Wam! a ja dokończyłem jeść murz