Kiedy jesteśmy dziećmi, świat zazwyczaj jest prosty. Nic nasz nie obchodzi, w ogóle nie zdajemy sobie sprawy jak działa świat i co czeka na nas za progiem. Dlatego, dzieciństwo jest taką ekscytacją. Ale wszystko ma swoje granice, dzieciństwo ma je dość płynne z młodzieńczością. Kiedy to, burza hormonów i doznań, sprawia, że chcemy odlecieć w zalety dorosłości, bo ramy dzieciństwa są zbyt sztywne. Czy chcielibyśmy tam polecieć, gdybyśmy wiedzieli, że różn-dorosłość, ma też kolce? Niekoniecznie. Wszystko schodzi się do odpowiedzialności, która potrafi przytłoczyć i największych kozaków. Młoda matka, która została powołana z znienacka do rodzicielstwa, musi nagle, przejść w tryb matki, pomimo że często jest mentalnym dzieckiem. A ojciec? też nie ma lekko, wydaje mi się, ze ma gorzej, bo jego hormony w ogóle nie dotykają w ojcostwie. Musi stać się dorosłym, często jest to droga przez błędy, które czasami dotykają i dzieciaka. Dorosłość to, bolesna odpowiedzialność.
Codzienne spojrzenie na świat, oczami wrednego ptaszyska.