Od dziecka mamy tendencję do szukania uwagi u drugiego człowieka. Zwróć na mnie uwagę, krzyczy zachowaniem dziecko robiące rodzicowi na złość, rysując zabawką drewniany stół. A rodzic w tym czasie przegląda niecierpliwie internet i postukuje klawiaturą. Wydając dźwięki, które dla dziecka kiedyś będą wyznaczać przyjemne chwile, spędzane z kimś przez niezwykłą chmurę zwaną internetem. Uwaga! ta niesamowita potrzeba u nas. Na początku chcemy jej od rodziców. A później od kolegów i koleżanek. Robiąc fajne rzeczy bądź całkowicie głupie. Ale mimo wszystko znajdujące uznanie w oczach naszej publiczności(równieśników). Wtedy czujemy się fajni, docenieni. Jesteśmy, szczęśliwi.
Ale odkąd istnieje świat wirtualny, przenosimy się do niego coraz bardziej. Pozostawiamy setki śladów o naszym życiu. Ale nadal poszukujemy uwielbienia, dodając zdjęcia w nowych pozach, czy nowe statusy. Uzależniamy się od tego i na tym budujemy siebie i swoją wartość, na tyle staję się to częścią nas. Że każde "Lubię to" traktujemy, to jako wyznacznik naszej wartości. Ale jest to niebezpieczny proces. Dla tych najsłabszych, przywiązanych do swego wirtualnego konta , to być albo nie być. Mniej "lajków", to moje życie jest bardziej szare i denne. Zaglądamy na "fejsa", częściej i częściej.. A rozkochujemy się z czasem, w każdej zaczepce czy kliknięciu. Pozostawionym przez znajomego.
W tym wszystkim, próbujemy zapomnieć jacy jesteśmy sami bez poklasku innych.
super blog
OdpowiedzUsuń